Uświadomiłam sobie , że tęsknię za Posadowem- obserwuję to u większości osób które poznały miejsce- projektują : może byśmy na chwilę, może tylko przy ogniu, „tak mi się chce tam pojechać” słyszę -„posiedzieć”… a przecież, jest tyle innych w tym łąkowych , atrakcyjnych , popularnych miejsc i wiesz co… myślę, że to miejsce swoją niedoprecyzowaną aurą/ nie wiemy co, dlaczego/ wpływa na organizm uzdrawiająco, kojąco, motywująco. Zupełnie przypadkowo, trafiłam na fb na wpis nieznanej mi osoby, która umieszczając zdjęcie wzgórza Grodu napisała: „lubię tam być”- to dowód na siłę tego miejsca! Mój pobyt zawsze skutkuje poprawą kondycji psychicznej i fizycznej- czuję, że zatapiam się w uzdrawiający balsam- już w chwili zjazdu na „kurzową” drogę czuję, jakby ubywało mi ciężaru- niesamowite uczucie! A później… uderza roślinny aromat – w pełni lata niemal eteryczny- a teraz,/ koniec września/ piżmowo – leśno – zielny, krystalicznie czyste powietrze i spokój sprawia, że się lżej oddycha, porusza… przybywa energii, siły. Żadna z osób/ policzyłam, że około setki tam zawlekliśmy/ odwiedzających Posadów nie wykazała niezadowolenia a wręcz przeciwnie – obserwuję, że wejście na powałę grodu dla każdego jest przyjemnością … rozumiem to jako osobisty sukces, po pierwsze, że poradziło się trudowi wejścia a po drugie, to uczucie jak się jest tam wysoko- nie każdy potrafi to dookreślić ale wiem co się czuje- to efekt sukcesu którego człowiek potrzebuje do życia w homeostazie. Przepraszam za brak uporządkowania w mojej pisaninie – myśli się kotłują, czas goni…ale nic to, dobrze że mamy Ciebie, Posadów , przyjaciół i nieprzyjaciół… Stwórca jest genialny… człowiek nie radzi sobie z tym co otrzymał, nie rozumie, jakie bogactwo bez wysiłku tylko korzystać, dobrze korzystać przez te ziemską chwilę…. ale nie, lepiej „dziamać”, paplać, kraść , podkładać giry, walczyć, mordować jakby się miało na ziemi żyć do nieskończoności…
Miłośniczka grodu